piątek, 14 września 2012

rozdział 5 część 1


roz. V część I



 Wsiedliśmy do samochodu. Tak jak wcześniej było ustalone; ja kierowałam, Jack siedział obok mnie z przodu, Jerry, Milton,  Eddie z tyłu, a Julia usiadła na kolanach Miltona. Ruszyliśmy. Moja fura wyciąga 120 kilometrów na godzinkę w standardzie, więc tym razem chciałam się trochcę polansować i wyciągnęłam prawie 140. W końcu dojecchaliśmy. Ja wyszłam pierwsza z samochodu bo byłam bardzo nakręcona i ciekawa jaką impreze zrobili moi znajomi. Wszyscy nareszcie się wyzbierali i poszliśmy do dojo. Jak otworzyłam drzwi to doznałam szoku. Na początku było ciemno. Wszyskie światła wyłączone, a nagle........ BUM! Jasno. Swiatła kolorowe, muzyka zaczęła grać a z ziemi podnoszą się ludzie krzyczący: Najlepszego Kim. Chciało mi się płakać. Dekoracje były wspaniałe. Widniał też napis który już wcześniej widziałam: Wszyskiego najlepszego i wspaniałej 18. Stały tam równierz stoły a na nich przekąski i...? Piwo? No tak Jerry (;D). Ludzi było multum i na rzut oka byli wszyscy ze szkoły. Troszeczkę się popłakałam, ale to nie dlatego, że mi się nie podobało tylko to raczej były takie łzy radości. Weszłam w głąb przyjaciół. Pierwsze kogo zobaczyłam, to Rudi:
-O cześć Rudy! To wy to dla mnie przyszykowaliście?-musiałam mówić dość głośno, bo muzyka grała naprawdę głośno.
-No tak. Właściwie tak, bo to ja wymyśliłem!-zaczął się przechwalać a ja dobrze wiedziałam, że to napewno nie on to wymyślił ale i tak dostał o demnie wielki i szczery uśmiech. Nagle ktoś zawołał do mikrofonu, a muzyka ucichła:
-No dobrze Kim, a teraz prezenty-no oczywiście... Jack
Weszłam na środek do Jacka, a on tylko się uśmiechnął i wskazał na kupkę prezentów stojącą na stoliku. Zaniemówiłam gdy zobaczyłam ile tego jest. Cały stół zapełniony. Znowu chciało mi się płakać bo znowu się wzruszyłam. Odebrałam od Jacka mikrofon i zaczęłam mówić:
-Dziękuję wam serdecznie, za tak dużą ilość prezentów i wogóle za to, że się pojawiliście-pomachałam do wszyskich-prezenty będę otwierać w domu z powodu tak dużej ich ilości. W takim razie bawmy się!-po tych słowach muzyka znów zaczęła grać i wszyscy rzucili się na parkiet. W zasadzie razem ze mną, bo akurat leciała moja ulubiona piosenka. Co prawda Jerry już mi mówił, że przy ludziach mam nie tańczyć bo jak to on określił " ruszam się jak galaretka " ale teraz wogóle mnie to nie obchodziło, bo przecież chodziło o to, żeby się dobrz bawić.
Po 2 godzinach zabawy, większość osób przestała tańczyć i w szczególności chłopcy poszli na piwo. Ja w tym czasie cała obolała już z tej imprezy usiadłam koło Julii na krześlę. Zaczęłam rozmowę:
-I jak? Podoba się impreza?-spytałam
-Tak, jasne jasne impreza jest super!-w jej oczach dostrzegłam niepokój i lekkie zaniepokojenie?
-Co się stało?-powiedziałam
-No bo Milton troszeczkę za dużo skonsumował piwa i można teraz powiedzieć, że jest pijany i jak tylko próbowałam się do niego zbliżyć i zatańczyć, to zaczynął się zachowywać starasznie głupio! Teraz się tak nudzę bo w kóło puszczają jakieś super utwory do tańca, a ja nie mam z kim-wyżaliła się
-Och Julio, to chyba w sumie nie jego wina nie? Troszeczkę się rozpędził, ale to nie znaczy, że ty nie możesz się zabawić-zapewniałm
-O czym myślisz-na te słowa pokazałam jej stół na którym było piwo-spróbujesz?
-O nie! To nie jest dobry pomysł-próbowała mnie przekonać
-Daj spokój! Troszkę się zabawisz i będzie okej
-No dobra, może masz rację-podeszłyśmy do stołu z piwem. Wzięłyśmy po puszce i zaczęłyśmy pić. I tak impreza zaczynała się dopiero rozkręcać. Co jakiś czas widziałam Jerrego troszkę pijanego, jak tańczył a potem, że tak powiem dobierał się do dziewczyn. Jednak za karzdym razem się mu to nie udawało. Eddiego praktycznie wogóle nie widziałam na imprezie. Może wcześniej wyszedł? Rudi balował na całego! Zdziwiło mnie to bo przecież on ma 35 lat a my 18. Jack był w towarzystwie osób pijących, ale sość mało wypił jak by porównać z innymi. Ja poszłam się w tym, czasie przebrać. Gdy znowu wróciłam widzę? Julię? Tak to ona, ale co ona robi? Całusię się? Z kim? Ah... z Miltonem! I jednak troszkę piwa jej nie zaszkodziło-pomyślałam. Otwarłam jeszczę jedną puszkę piwa, tylko, że tym razem wypiłam ją sama. Kurczę co się dzieje. Muzyka ucichła. Ludzie przestali tańczyć. O co biega. Kolory świateł z kuli zmieniły swoje kolory z różnych przeróżny na czerwony. O co chodzi? W drzwiach stanęło dwóch męszczyzn ubranych jedynie w skąpe czerwone "bokserki" Jeśli tak moża to nazwać. Byli dość napakowani. Klaty mieli spoko. Weszli na scenę i wszystkie oczy spoczęły na nich. Jeden z nich zaczął mówić:
-No to gdzie nasza solenizantka?-tłum ludzi wskazał palcem na mnie a ja niechętnię się pokazałam. On znów zaczął mówić:
-A teraz się przypatrz, bo to specjalnie dla ciebie!-Krzyknął i zaczął się...... rozbierać? Przeraziłam się bo wogóle ich nie znałam. Na szczęście pod bokserkami mieli  czerwone stringi co źle wróżyło. Muzyka znów zaczęła grać. Tylko tym razem taka jakś jak do mnie do dancehollu. Źle mi to wszysko wróżyło. I miałam racje. Męszczyżni zaczęli tańczyć. Tylko nie tak normalnie w sęsie jak Jerry tylko zaczęli tańczyć striptiz. Takie różne kroki typu Shaki ii takie tam wyginania zadkiem. Już chciałam wybiec z dojo w zrobiło mi się wstyd, gdy nagle jeden podszedł do mnie i wciągnął na scene. Wszyscy wytrzeszczali gały. Wkońcu ten facet się odezwał:
-Ładne masz mini, idealne do tańca. A teraz pokasz co potrafisz!-Krzyknął na całą salę a ludzie tylko wytszeczali coraz bardziej na nas gały. Ja przez cały czas byłam na nie i mówiałam mu to ale on nie słuchał, ale w końcu mnie puścił. Zbiegłam ze sceny i poszłam do łazienki. Było mi tak bardzo wstyd. W łazience zobaczyłąm Grace, a ona zaczęła mówić:
-I jak z tancerzami? Seksowni co?-zaczęła
-Że co? To ty ich tutaj zaprosiłaś?-zapytałam
-Tak, ja bo chciałam, żebyś się trochę rozerwała-zaczęła ale jej przerwałam
-Oszalałaś! Wyszłam na totalnie głupią!-oznajmiłam
-Wiedziałm, że tak będzie, więc pomoę ci-powiedziała-masz i pij!
-Co to niby jest?-Spytałam się gdy tylko zobaczyłam, żę zaczyna coś wyciągać ze swojej torebki
-Jak to co? Alochol! Nie widziałaś nigdy! Przecież masz 18 lat nie?-spytała retorycznie i wepchała mi butelkę pod nos. W końcu się wkurzyłam i postanowiłam spróbować.
Tak po 15 minutach z łazienki razem z Grace wyszłam całkiem pijana. Waliło o demnie na kilometr. Postanowiłam już na nietrzeźwo iść zatańczyć.
**************************************************************************************
Ta Dam. Było ciężko ale jakoś jest ;) to dopiero pierwsza część ale powiem, że będą trzy ;D. Nie wiem czy ten rozdział się wam podoba bo szczeże mówiąc mi nie. Historia jest taka jaka miała być ale jakoś tak mi nie bardzo przypad do gustu więc proszę, wyraścię opinię :)! Następny będzie jutro o 22 chyba, że kochana Iza zrobi mi szantażyk to wtedy będzie wcześniej! Mam do was pytanie! Jak tam w szkole? Są już jakieś pały? Bo u mnie niestety tak... z zachowania... a jak u was stoi z ocenami?
Loffam was:* I mam nadzieję, że jak nadal będziecie pisać takie miłe komentarze to blog skończy się 50 rozdziałem :D dziękuję wam za 3000 wejść! Dobranoc Nat&Ew

czwartek, 13 września 2012

Rozdział 4


roz. IV


 Obudziły mnie hałasy dobiegające z dołu. Na palcach, by dowiedzieć się co to zeszłam schodami w dół. Hałasy dobiegały z kuchni. Postanowiłam to sprawdzić. Podeszłam bliżej kuchni i omal nie wybuchnęłam płaczem:
-Mamo! co ty tu robisz?-zapytałam z wielkim uśmiechem na twarzy jednocześnie przytulając ją
-Oh córcia... przecież jutro twoje urodzinki! Musiałam przyjechać, nie opuściłam bym takiego ważnego wydarzenia bo przecież kończysz 18 lat!
-Tak mamuś a swoją drogą, na dziś do domu zaprosiłam przyjaciół, nie będzie ci przeszkadzać?-spytałam moją rodzicielkę
-Nie będą przeszkadzać, ale wiesz... ja przyjechałam tutaj nawet bez taty i już jutro muszę wracać w nocy więc i tak mnie nie będzie-oznajmiła
-Co?-spytałam lekko wkurzona, bo przecież jak ona to sobie wyobraża? Przjeżdza do mnie na urodznki, daje prezent i znów znika?
-Tak, niestety alę muszę. Wiem to trochę nie w porę ale zajrzyj do torby i sprawdź co ci kupiłam-powiedziała wzkazując na niebieską torbę, która leżała na stole.
Podeszłam do stolika, otworzyłam torbę, a w niej ujżałam co? Nowiutki I Phone z zielaną obudową i wielkością kartki A4.
-Mamo! Dziękuję ci za to!-powiedziałam jednocześnie tuląc się do niej i przyglądając się nowej "zabawce" bo przecież dobrze wiedziałam, że kupiła ją tylką dlatego, żeby zakryć to, że już jurto znów jej nie będzie.
-Mamo! Ty możesz już się zająć dekoracjami i tortem a ja pójdę na górę przygotować strój-powiedziałam retorycznie i nie czekając na odpowiedź rodzicielki pobiegłam do pokoju.
Hmm... Goście przyjdą pod wieczór? No tak bo przecież przyszykowali coś w dojo, no to może po tej całej imprezie przyjdźiemy do domu-pomyślałam. No dobra a teraz do sedna; w co ja się uborę? Chyba szykuje się na niezłą impre bo to przecież 18. Trzeba by zorganizować alkochol? Nie, napewno Jerry już się tym zajął. No alę co załóżyć? Możę spódniczkę mini? Nie, przstarzałe. Kurde nie mam co ubrać-powiedziałam na głos wyrzycając wszystkie ciuchy z szafy. Muszę iść do sklepu. Włożyłam wszystkie ciuchy spowrotem do szafy tylko tym razem ich nie składając. Nie chciało mi się! Poszłam do łazienki i wzięłam zimny prysznic bo dziś zapowiadali dość ciepły dzień. Ubrałam się w krótkie zielone szorty i żółtą bokserkę. Wosy upięłam w wysokiego koka i byłam gotowa do wyjścia. Z wszyskich zamyśleń wyrwało mnie to, że ja dziś mam SZKOŁĘ! Zapomniałam! Która jest? CO? JUŻ 11.47? Przecież jak mogłam zapomnieć o szkole!
 Pobiegłam do kuchni z niewyraźną miną:
-Mamo! Zapomniałam o szkole-powiedziałam prosto z mostu
-Och Kim. Przecież dobrze wiem, że i tak byś nie poszła więc już zaniosłam usprawiedliwienie twojej nauczycielce i masz jak to się mówi "wolne"-powiedziała, czym naprawdę mocno mnie zaskoczyła
-Dziękuję ci mamo!-powiedziałam i przytuliłam ją naj mocniej jak tylko protrafię po czym zasięgłam po moją torebkę z kluczami, telefonem i pieniędzmi, a na wyjście rzuciłam mamie zwykłe "cześć" i poszłam odpalić moją furę. Wyjechałam. Była 12.15. Pojechałam do najbliższego centrum handlowego. Weszłam do mojego ulubionego sklepu i zaczęłam przebierać w ciuchach. Zkompletowałam całkiem niezły  strój. Po namyśle postanowiłam go kupić, ale jednak dobrze wiedziałam, że potrzebuję potem czegoś na zmianę. Wyszukałam całkiem fajną, obcisłą, czarną i krótką sukienkę bez ramiączek z kwiatem ( także czarnym ) umieszczonym po prawej stronie. Postanowiłam kupić oby dawa stroje. Rachunek za ciuchy wyniósł coprawda 1756 dolarów ale i tak jak na mnie to jest bardzo mało. Wyszłam ze sklepu i skapłam się, że do mojej czarnej sukienki, potrzebuję jeszczę jakiś butów. Weszłam do innego sklepu tym razem przeznaczonego tylko na buty. Ponieważ dobrze wiem, że jak na imprezie będzie piwo to będą także i tańce i źle będzie tańczyło mi się na szpilkach więc poszłam na baleriny. Po pierwszym rzucie oka wybrałam takie słodziutkie granatowe prawie że czarne baletin z kwiatem. Kupiłam je i wyszłam z centrum bo wiedziałam, że mam już wszystko. Pojechałam do domu ale zanim jednak wysiadłam z auta spojżałaam na zegarek. Dochodziła 15. Ale czasochłonne są te zakupy. Weszłąm do domu i od razu jak na skrzydłach poleciałam przymierzyć rzeczy które kupiłam. Weszłam do pokoju, torbę postawiłam na łóżku i kolejno wyciągałam z niej ubrania. Kiedy już założyłam stroje które kupiłam w myślach mówiłam sobie "perfekt" przeglądając się w lustrze. Potem chciałam już mniej więcej przypasować fryzury do stroi. Ja ogólnie nie mam zbyt wielkiego talentu by ułożyć jakoś strasznie super włosy, więc zadzwoniłam po fryzjerkę i makijażystkę. Umówiłam się na 17. To już za pół godziny. Poszłam do łazienki wziąść prysznic i ogarnąć się by na urodziny wypaść perfekcyjnie. Wyszłam po jakiś 15 minutach. Chciałam zobaczyć jak mamie idą przygotowania więc postanowiłam zajrzeć do niej. Zeszłam po schodach i dech w piersiach mi zatkało. Jakie dekoracje. A tu? Wstęga, peło serpentyn, a jak wygląda pokój gościnny? Zajżałam do nie go. Stoły, stołki i co tylko! Napoje, przekąski. Miejsce chonorowe. Krzesło z napisem: "Królowa jest tylko jedna".
Zaniemówiłam z wrażenia. Poszłam poszukać mamy i podziękować jej. Zastałam ją w sypialni pakującą swoje rzczy w walizki
-Mamo! Dziękuję, ci za te strojenia, jesteś kochana! Szkoda tylko, że już się zbierasz-posmutniałam
-Proszę bardzo curuś. Tort jest w lodówce. WIem, że dasz sobie radę. Ja za 30 minut wyjeżdżam na lotnisko, a ty musisz już iść bo fryzjerka nie będzie czekać-powiedziała uświadamiając mnie, że ktoś dzwoni do drzwi. No tak fryzjerka. Pobiegłam otworzyć. Wpóściłam kobietę do środka a ona w bardzo krótkim tempie rozłożyła wszyskie narzędzia potrzebne do zrobienia fryzury. Używała tony lakiery, robiła takie ruchy jakich nigdy w życiu bym nie powtórzyła na moich włosach. Kiedy skończyła, zabrała się za mój makijaż. Pokazałam jej mój strój i postanowiła zrobić makijaż tak, by pasował do obu stroi. Skończyła. Wypóściłam ją z domu. Całe to upiększanie trawało jakieś pół godziny? Szybko poszło! Mama akurat już skończyła się pakować i miała zamiar wyjść ale przed tym jeszcze się pożgnałyśmy:
-Pa mamo! Będę za tobą tęsnić! Pozdrów tatę!-powiedziałam
-Dobrze, przekaże. Wiem, że dasz sobię radę. Ja już idę. Ślicznie wyglądasz-pożegnała się i wyszła z domu. Zamknęłam za nią drzwi. Pobiegłam na górę ubrać mój strój( <<<Strój>>>). Drugi strój zawiesiłam na wieszak i poszłam z nim do samochodu. Przyszłam z powrotem i zaczęłam się stroić. Włożyłam sukienkę, buty, kolczyki, pierścionki, bransoletki i jeszce lekko się poperfumowałam. A teraz naj ważniejsze. Miało być na sam koniec i jest: trzeba przejrzeć się w lustrze! Odsłoniłam lustro i prawię bym nie zemndlała. Wyglądałam bosko. Jak prawdziwa królowa. Tylko taka młoda (xd). Sukienka pasowała idealnie. Włosy miałam upiętę tak jak pokazane było na zdjęciu, a do tego wpięty kwiat. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam. Przed drzwiami stała cała moja paczka ( Jack, Jerry, Milton z Julią i  Eddie  ) Zdziwiło mnie to trochę bo nie było z nimi Rudiego. Może nadal jest obrażony? Nieważne! Pierwszy odezwał się Jack:
-Łał Kim! Wyglądasz... wyglądasz .........bosko-trochę się zaczerwieniłam
-Tak to fakt, masz bardzo ładną sukieneczkę-dołączył Jerry na co dostał ode mnie spojżenie typu "nie zadzieraj, bo pożałujesz".
-To co idziemy?-zaproponowałam
-No tak,...... ale bo my chcieliśmy, żebyś .........najpierw z nami pojechała........ do dojo-Jack znów zaczął się jękać.
-Tak, wiem. No to co idziemy?-zapytałam na co wszyscy popatrzyli się na mnie pytającym wzrokiem-Tak wiedziałam o tej imprezie, ale nie psujmy atmosfery. A poza ty wy jesteście pieszo?
-Kim, jak zawsze nie uległa. Tak jesteśmy pieszo, a co?-spytał Jerry
-No to wio do samochodu-zaproponowałam, tylko jest jedno ale.... będzie ciężko z miejscami
-Nic się nie dzieję. Ty poprowadzisz, ja będę siedział z przodu, Milton, Eddie i Jerry z tyłu, a Julia usiądzie na kolanack Miltona-wreszcie Jack się wysłowił
-No Okej. To chodźcie-powiedźiałam i wskazałam palcem na kabriolet stojący przed domem.
*************************************************************************************
Gotowe! Cieszycie się? Dość długi, ale to jest rekompensata za wcześniejszy, taki krótki :D. Następny będzie już jutro równo o godzinie 22 bo ogólnie piąty rodział będzie, aż w trzech częściach ;) cieszycie się? Czyli jutro pierwsza część, po jutrze druga, a po po pojutrze trzecia :) Pasuje? Mam nadzieję, że tak :* Proszę, dawajcie komy bo to naprawdę motywuje do pisania. Aha zapomniała bym dodać, że gdyby nie Iza to ten rozdział nie został by dodany dzisiaj... był by jutro. I w taki wsposób cały grafik jest o jeden dzień do przodu :). Co do tego rozdziału: Chyba fajny? Sama nie wiem...-_-  Loffam was :* całusy ;** Nat&Ew

poniedziałek, 10 września 2012

rozdział 3


 roz. III




 W KNAJPIE:
 Zajeliśmy miejsca przy oknie na czerwonych fotelach. Milton siedział z Eddiem na przeciwko nas, a nasz kochany latynos wcisnął się po między mnie a Jacka. Zaczęliśmy rozmawiać:
-Ej no, coś chyba jest nie tak!-zaczęłam
-Czy ja wiem, Rudy po prostu się na nas wkurzył-błyskawicznie odpowiedział Milton
-No tak, ale on nigdy nie miał takiego fioła i nigdy też tak bardzo się na nas nie wkurzył!-prawie że wykrzyczałam
-Okej, okej. Po pierwsze wyluzuj i się ucisz bo ludzie na nas patrzą-powiedział dość nie miłym tonem Jack
-Dobra jak chcecie, ja tam idę zadziałać-powiedziałam na co od Eddie'go dostałam spojżenie typu "wariatka".
-Tak, a niby co chcesz zrobić panno mondralińsko-wciął się Jerry
-Oj wy już dobrze wiecie...-rzuciłam i błyskawicznie wyszłam z kanajpy zostawiając chłopaków rozkojażonych.
Miałam pewien pomysł by szpiegować Rudi'ego i zobaczyć o co tak naprawde się wkurza.

rozmowa chłopców:
-Ej, co ona ma zamiar zrobić-spytał Milton
-Nie wim byle nie poszła tylko do dojo, bo dowie się wszystkiego-powiedział zaniepokojony Jerry
-Napewno nie pójdzie, przecierz chyba nie jest taka uparta, nie?-powiedział Eddie
-Tobie to ona może się wydawać tylko taka dobra, ale naprawdę jak już się czegoś uweźmie to nie odpuści-zaprzeczył Jack

Punkt widzenia głównej bohaterki:
Postanowiłam zakraść się do dojo tak cicho by nikt mnie nie zobaczył ani nie usłyszał. Delikatnie uchyliłam drzwi do pomieszczenia i skryłam się za ścianą na której stały puchary i medale. Wychyliłam się za ściane by zobaczyć co się dzieje a przed moimi oczami pojawia się... co? Dekoracje? Na jaką okazję? Po co, przecież dojo jest zawieszone na miesiąc! O co chodzi? To jedyne myśli jakie wędrowały mi w tej chwili po głowie ale z zamysłu wrwał mnie głos Rudi'ego. Chyba rozmawiał przez telefon. Postanowiłam pdsłuchać. Wiem to nie ładnie i chamsko ale tak bardzo ciekawiło mnie o czym będzie rozmowa, więc jednak się zdecydowałam:
-Tak, jasne. Kim się nie dowie. Będę uważał! Pilnuję tego dojo tak, że nawet myszka się nie wkradnie-myszka się nie wkradnie? Tak jasne a co ze mną-pomyślałam
-Dobrze, tak będzie na jutro-co będzie na jutro?-pomyślałam, gdy nagle do głowy wpadła mi myśl! Przecież kto wiedział, że ide do dojo. Nikomu nie mówiłam, ale... ale chłopcy musieli się domyśleć. Nadal jednak jedna myśl mi utkwiła w głowie: Skoro to dla mnie to chociaż z jakiej okazji?
Rudi rozłączył się i zwrócił się w kierunku swojego biura po czym jak strzała wbiegł do niego zamykając za sobą drzwi.
Wreszcie gdy byłam pewna, że nikogo nie ma, postanowiłam wyjść z ukrycia. Mój wzrok zatrzymał się na kolorowych dekoracjach leżących w kartonowym pudle na środku maty. Byłam bardzo ciekawa co tam piszę, ale gdy tylko odplątałam długą i szeroką wstęgę, prawie że niezaniemówiłam. Było na niej napisane:
"Wszystkiego najlepszego i wspaniałej 18"
Szczeże mówiąc prawie bym nie zamndlała bo przypomniało mi się, że przecież dziś to 12 wrzesień, to znaczy, że jutro moje urodziny! Kompletnie zapomniałam o tym! Za dużo rzeczy na głowie i chyba dlatego! Bardzo się cieszyłam, że moi drodzy przyjaciele nie zapomnieli o mnie. Nie chciałam, żeby Rudy mnie zobaczył więc postanowiłam czym prędzej opuścić dojo. Poszłam po samochód rozmyślając, czy mam oznajmić chłopaków o tym, że wszystko widziałam, czy nie. Jednak stanęło na nie, bo chciałam zobaczyć jak to jutro będzie wyglądało "moje przyjęcie". Moim kabriolecikiem pojechałam do domu. Gdy dojechałam, mój samochód zostawiłam w garażu i poszłam do domu. Z torebki wyciągnęłam klucze i weszłam do środka. Za sobą zamknęłam drzwi i pobiegłam do swojego pokoju, ale zanim jeszczę całkiem się "rozgościłam" napadła mnie myśl: a co by się stało jak na parę dni na noc poszła bym do Grace? Jednak myśl minęła. Usiadłam na łóżko i wzięłam laptopa. Włączyłam facebooka. Żadnej nowej wiadomości? Już od paru dni jakoś nikt do mnie nie pisze. Może to przez jutro? Och nie wiem. Nie, ktoś jest dostępny... Jack? Postanowiłam do niego napisać:
*Hejka Jack
**O cześć, powiesz mi coś o tym twoim planie, którego nie raczyłaś opowiedzieć nam w knajpie?
*A tam, długa sprawa, nie będę ci tego tłumaczyć :D
**Jak chcesz, a tak wgl. pamiętasz, że jutro masz urodziny? ;)
*A tak, w zasadzie coś przeleciało mi przez uszy. A tak właściwie, strasznie mi się nudzi samej w domu. A może jutro po szkole przyjdziecie do mnie do domu na urodziny? :*
**Tak, jasne. Razem z chłopakami myśleliśmy już o tym ale nie byliśmy pewni czy masz czas... :( ale OK powiem chłopakom
*Mam czas, a nawet dużo, dobra, nie doczekam się jutra i ja już kończę bo późno!
**Dobra ja też idę, dobranoc ;*
*Papa ;***

Wyłączyłam laptopa i właśnie w tej chwili coś znowu sobie uświadomiłam: Przecież na jutro zaprosiłam gości. Muszę coś przygotować! Jakieś dekoracje i wogóle. Hmm... no nic, jest już póżno i idę spać. Zaloże się, że jak jutro się obudzę, wymyślę coś fajnego.
Przebrałam się w moją kochaną "piżamkę" i poszłam spać.
************************************************************************************************************
No i gotowe! Przepraszam was za moją długą nieobecność na blogu ale jak to się mówi: problemy rodzinne. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Bardzo wam dziękuję za takie miłe komentarze z waszej strony. Kocham was :*. Co do tego rozdziału: taki sobie, troche krótki ale w następnym rozdziale rozwiąże się dużo takich "niepewności" w związku z urodzianami. Do Izy: Ja już napisałam rozdział i teraz czekam na cb, aż odwiesisz bloga :D a teraz wracamy na ziemię: polecę wam bloga, naprawdę wspaniałego i ciekawego który też zasługuje na większe zainteresowanie z waszej strony :) <<<KLIKNIJ<<<
Dziękuję wam za ponad 2000 wejść ;) jesteście kochani. Postaram się następny rozdział napisać na pojutrze, ale nię obiecuję, bo jak już się przekonaliście z mojej strony to są tylko takie obiecanki cacanki, wybaczcie :). Piszcie też nowe roz. na swoich blogach bo przez ostatni tydzień tak jakoś wymarniało :( ale wiem dobrze, że za jakiś czas się poprawicie i zasypiecie mnie rozdziałami :) Pzdr. Nat&Ew <3