czwartek, 15 listopada 2012

Koniec bloga...

 Boże ludzie! Przepraszam was! Zupełnie zapomniałam o blogu... Niestety jest gimnazjum i są obowiązki... No to do rzeczy! Tak jak w tytule: kończę bloga! Iza zakończyła pisanie i jakoś wgl nie mam weny. Nie chce mi się pisać i nie mam dla kogo... Przepraszam was! KOŃCZĘ Z PISANIEM ale będę odwiedzać wasze blogi :). Będę tęsknić. Od czasu do czasu będę wrzucać na bloga parę postów z jakimiś linkami. No może kiedyś wrócę do bloga i poprowadzę ciąg dalszy mojej historii.... Jeszcze nie wiem! Wiem niestety, że was zawiodłam ale nie poradzę! Nie umiem już pisać. To do zobaczenia? BĘDĘ TĘSKNIĆ MIŚKI!!! I dziękuję wam, żę przez tyle czasu czytaliście moje wypociny, które tu zamieszczałam... To paaaa! LOFFF  i może do zobaczenia ostatni raz < jak to brzmi > no więc ostatni raz mój podpis :  Nat&Ew

niedziela, 14 października 2012

SORY!!!

SORY was bardzo ale ja musiałam usunąć tamten rozdział puki go jeszcze tak dużo osób nie czytało! Ja napisze to jeszcze raz i poprawię tak, żeby było dobrze i się wam podobało.... Tak prawda nie bardzo umiem to opisywać..... Napiszę to na spokojnie i chyba jakoś będzie..... PRZEPRASZAM I MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ NIE OBRAZICIE..... Lofff i poprawione będzie lepsze..... tyle mogę powiedzieć..... Dobranoc ;*

poniedziałek, 8 października 2012

Takie powiadomienie

 Cześć ;) Może już niektórzy wiecie.... prowadzę ankietę na temat jak bardzo podoba wam się mój blog. Bardzo się cieszę, że wyrażacie swoje opinie na temat tego bloga i oczywiście jestem gotowa także na krytykę z waszej strony... :/ Miała bym jedynie maluśnieńką prośbę... DO TYCH OSÓB KTÓRZY DALI NIE NAWIDZĘ ALBO TAKI SOBIE: O tuż nie chodzi o to, że na was się obrażę i przestane pisać ( taka nie jestem, nie byłam i nie będę ) Proszę napiszcie na gg ( o ile macie )lub w komie jako anonimowy napiszcie co NIE podoba się wam w moim blogu lub w samej jego treści . Nie chodzi mi teraz, że będę was wyzywać itp. że jak możecie tak uważać, tylko chodzi mi o to by znać waszą opinie .... i wiedzieć co poprawić na przyszłość, bo kiedyś chcę osiągnąć, żeby ten blog szczycił się wielką popularnością i za razem każdemu się podobał.... Niestety wiem, że nigdy każdego nie uszczęśliwię, bo wiem, że pewne rzeczy mogą mu się nie podobać i nie mam wam tego za złe, tylko proszę, PROSZĘ Was od serca : Wyraźcie swoją opinie i co wam się w tym blogu nie podoba....

                                                                                       Z Góry dziękuję ;) Wasza Nat&Ew ( 42202937 ) <3

środa, 3 października 2012

rozdział 5 część 2


roz. V część II



 Nie wiem, co mi się stało. To chyba przez ten alkochol. Chciało mi się bawić, tańczyć, śpiewać,skakać... Powendrowałam prosto na scene. Tych dwuch męszczyzn nadal tam stało tyle, że tym razem nie tańczyli. Poprostu stali a muzyka przezcały czas grała. Nie pamiętam co dokładnie zrobiłam ale chyba weszłam na tą scenę i zaczęłam tańczyć. Z parkietu usłyszałam tylko pare komentarzy typu: fajny tyłek, super tańczysz, zabawimy się i takie tam... Ogólnie można powiedzieć, że wszyscy byli pod wpływem alkocholu. Cała sala. Ja to miałam gdzieś. Po prostu zachciało mi się bawić. No i właśnie takim sposobem przetańczyłam ze 15 minut? Potem do mnie dołączyło jeszcze pare "pań" i razem wywijałyśmy tyłkami na scenie. Co najciekawsze potem wszystkie zeszły i tym razem na scene powchodzili panowie. Karzdemu było do śmiechu, nawet jak nie do końca orientowali się w sytuacji, bo to naprawdę było śmiechu warte. Potem już wszyscy się pomieszali i karzdy tańczył z karzdym. Mnie się już odechciało tańczyć bo zrobiło mi się niedobrze. Musiałam usiąść na stółku. Kręciło mi się w głowie po zadużych ilościach wypitego alkocholu. Obok mnie siadł Jack. Popatrzał na mnie ze zdziwieniem i zapytał się:
-Kim! Co ci jest? Coś cię boli?-On chyba jako jedyny na sali nie był aż tak odużony bo wykryłam w nim odrobinę zmartwienia.
-Wiesz co? Muszę wyjść bo głowa mnie boli-po czym odrazu wstałam z krzesła i upadła bym na podłogę gdyby nie silne ramiona Jacka
-Uważaj!-jęknął bo przestraszył się co mi jest
-Dobra, dobra sama dam rade-wysyczałam ale jednak nie głośno bo to wszysko przytumiał mi ból głowy. Znów się podniosłam i znów bym upadła gdyby nie te ręce.
-Nie, nie dasz rady!-powiedział z lekką złością i przeżucił mnie przez swoje ramie jak jakąś torbę. Ja powiedziałam tylko krótkie Auu na co od niego zostałam uciszona. Zabrał mnie do domu, pieszo, do góry do mojego pokoju. Dobrze wiedział, gdzie on jest bo nie raz był u mnie razem ze znajomymi. Otworzył drzwi a ja o mało co bym się nie pożygała widząc............... Jerrego! Dotego nagiego i całkiem pijanego. Co robił? Tańczył? O mój bożę on tańczy striptiz.... dla jakiejś laski? Kim ona jest......... nie znam jej! Miała kręcone bląd włosy do łopatek. Na szczęście była ubrana. Ale Jerry już nie. Gdy tylko nas zobaczył podskoczył jak oparzony i krzyknął jak mała dziewczynka. Podbiegł do łużka na którym miał swoje ciuchy i szybko zakrył się nimi. Ja z Jackiem leżąc nadal na jego ramieniu, spoglądaliśmy tylko raz na niego, raz na obcą nam dziewczynę co robą. W końcu się odezwałam:
-Pojebało cię? To mój pokój. Ja już nigdy więcej tu nie zasnę!-Wykrzyczałam jak głośno jak tylko potrafiłam.
-Tak, Kim ma racje-poparł mnie Jack-to swoje mizianie i takie inne które demonstrował nam tu Jerry mogliście robić gdzie indziej. A poza tym chłopie! Ty wogóle nic tam nie masz-powiedział Jack z poważną miną a ja na to zaczęłam się śmiać. Wyrwałam się z jego objęć i niemal ze śmiechu upadłabym na podłoge, ale jednak się opanowałam. Ta nieznana mi dziewczyna chyba się troszkę zawstydziła tej całej sytuacji bo wyleciała z pokoju jak torpeda.
-No i co wyście zrobili? Już wychaczyłem taką laskę i już ją miałem a tu nagle co? WY! A swoją drogą co wy tu robicie? Razem?-spytał lekko poddenerwowany i poirytowany Jerry
-Bo Kim źle się poczuła i chciała wyjść i o mało co nie zemdlała, więc zabrałem ją do pokoju, ale teraz chyba już czuje dobrze?-skierował się do mnie
-O nie! Po dzisiejszych przeżyciach mam już wszystkiego dość! Zostaję tu i już się nigdzie nie wybieram! A właśne! Jerry! Jak ty się dostałeś do mojego domu-spytałam go bardzo zaskoczona tym faktem, że jednak jakoś tu wszedł.
-No to akurat było proste bo prubowałem znaleść jakieś ciche miejsce w dojo ale nigdzie takiego nie było, więc pomyślałem o twoim domu Kim. Na moje szczęście chyba dobrze nie zamknęłaś drzwi bo wystarczyło, że pociągnąłem klamkę i już-wytłumaczył mi Jerry na co zrobiłam wielkie oczy i zapytałam:
-A przepraszam bardzo! Jakim prawem tu wszedłeś?-już prawie krzyczałam na niego, a Jack ciągle przyglądał się naszej korespondencji
-No kurcze jeszcze będziesz mi to wypominała!-zrobił dziwną minę jednocześnie zakładając koszulkę-a teraz przepraszam muszę ubrać dolną część "garderoby"!-Na te słowa automatycznie razem z Jackiem obróciliśmy się do niego plecami, żeby nie robić sobie jeszcze większych nieprzyjemności.
-No dobra dobra! A teraz proszę! Zostawiam was samych!-powiedział wychodząc i zamykając za sobą drzwi Jerry
-No to chyba mamy spokój, nie?-spytałam spokojnie
-Tak, a ty się dobrze czujesz?-spytał mnie Jack. Zrobiłam dziwną minę. Czemu bym się miała źle czuć?
-Dlaczego sądzisz, że miała bym się źle czuć
-Tylko tak pytam-powiedział bez przekonania, ale mnie i tak już to nie obchodziło gdyż byłam tak zmęczona, że walłam plackiem w łóżko. Po krótkiej chwili ciszy oznajmiłam:
-Idę do łazienki przebrać się i zaraz przyjdę
Poszłam tak jak powiedziałam i rzeczywiście zaczęłam zdejmować bluzkę. Ogarnęło mnie naprawdę silne spanie więc stwierdziłam, że nie będę się przebierać tylko pójdę na spontan. Wyszłam z łazienki a Jack siedział na moim łóżku.
-Masz ładny staniczek!-uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja dopiero w tamtym momencie zrozumiałam że wyszłam bez bluzki. Chciałam szybko biec do łazienki ale Jack mnie zatrzymał:
-Nie no! Jest spoko (xD) nie musisz się przebierać....-oznajmił robiąc minę zbitego psiaka. Wyglądał naprawdę słodko jak na mój już nie do końca trzeźwy umysł. Jednak coś w środku mówiło mi, że mam nie iść się przebierać. Pozostałam więc w swoim dotychczasowym odzianiu i usiadłam na łóżku obok Jacka. Nastała krępująca cisza. Karzdy czekał, aż druga osoba ją zakończy. Jednak oboje się nie doczekaliśmy. Ja ciąglę błądziłam myślami tu o szkole tu o tym co przed chwilą miało miejsce. Jedna myśl utknęła mi na stałe. Nawet nie myś! Raczej pragnienie? Czego? Miłości... W końcu siedziałam z Jackiem sam na sam w pokoju, chłopak i dziewczyna, do tego pijani...Miałam ochotę go pocałować.....ba... nawet coś więcej. Moje hormony zaczęły dawać znaki. Serce zaczęło walić jak oszalałe. To było silniejsze odemnie. W końcu dałam się ponieść. Pocałowałam Jacka Andersona! Ja Kim Croufodr pocałowałam Jacka Andersona. Największe ciacho w szkole. To prawda, że dziewczyny traktuje jak zabawki i co tydzień je zmienia, ale to było silniejsze odemnie. Uległam. Pocałowałam go delikatnie ale i za razem namiętnie.Był najpierw zdziwiony moją reakcją, ale oddał pocaunek.
Punkt widzenia Jacka
 Kim mnie pocałowała. Naprawdę bardzo mnie to zdziwiło, ale oddałem pocaunek. Sam nie wiem czemu ale zacząłem ją całować namiętniej i mocniej. Ona oplotła ręcę wokół mojej szyi, a ja objąłem ją w talii. Położyłem ją delikatnie da łóżko, ale nie przestaliśmy się całować. Karzdy następny pocaunek był namiętniejszy z karzdą chwilą. Nie wiem czemu ale nie przerwałem tego. Wręcz bardzo mi się to spodobało. Położyłem się na nią i zacząłem lekko dotykać jej stanika. Prawda jest tak, żę już zacząłem go odpinać, ale Kim najwyraźniej się przestraszyła i nie dopuściła do tego. Lekko mnie odepchnęła, a sama usiadła na łóżku.
-Jack. Ja nie wiem co robię. Bardzo mi się spodobało ale nie wiem czy powinnam-powiedziała bardzo cicho ze smutkiem w głosie. Przerwałem jej delikatnym muśnięciem w wargi. Dla niej najwyraźniej to wystarczało by zdecydować się na kontynuacje wcześniejszego zajęcia.
**********************************************************************************************
Ufff..... Gotowe! Ten rozdział pisało mi się bardzo lekko i zgrabnie, choć na początku miałam pewne problemy z rozpoczęciem. Bardzo dziwne, bo podoba mi się ten rozdział... Nie wiem czy wam też więc proszę wyraźcie swoje opinie ;P. Przepraszam was także za tak długą nie obecność ale miałam nagły wyjazd... Chyba rozumiecie? Bardzo bym was prosiła byście się nie po obrażali za moje nie do mówienie w związku z rozdziałami bo to tak jakoś samo wypada... I teraz pytanie: Dziewczęta! Kiedy dodacie rozdziały na swoich blogach? czekam od 5 dni a tu..... nic! Ale mam nadzieję, że to nadgonicie ;) Acha na koniec powiem: ten rozdział dedykuje Izie która zachęciła mnie do pisania <3 no dobra spóźniłam się dwie minuty bo rozdział miał być na 20 ale chyba nie stawicie focha, nie? Kocham was i dziękuję za ponad 5 000 wejść:* dzięki, że czytacie te bzdury które tu pisze ... Loffam Nat&Ew









piątek, 14 września 2012

rozdział 5 część 1


roz. V część I



 Wsiedliśmy do samochodu. Tak jak wcześniej było ustalone; ja kierowałam, Jack siedział obok mnie z przodu, Jerry, Milton,  Eddie z tyłu, a Julia usiadła na kolanach Miltona. Ruszyliśmy. Moja fura wyciąga 120 kilometrów na godzinkę w standardzie, więc tym razem chciałam się trochcę polansować i wyciągnęłam prawie 140. W końcu dojecchaliśmy. Ja wyszłam pierwsza z samochodu bo byłam bardzo nakręcona i ciekawa jaką impreze zrobili moi znajomi. Wszyscy nareszcie się wyzbierali i poszliśmy do dojo. Jak otworzyłam drzwi to doznałam szoku. Na początku było ciemno. Wszyskie światła wyłączone, a nagle........ BUM! Jasno. Swiatła kolorowe, muzyka zaczęła grać a z ziemi podnoszą się ludzie krzyczący: Najlepszego Kim. Chciało mi się płakać. Dekoracje były wspaniałe. Widniał też napis który już wcześniej widziałam: Wszyskiego najlepszego i wspaniałej 18. Stały tam równierz stoły a na nich przekąski i...? Piwo? No tak Jerry (;D). Ludzi było multum i na rzut oka byli wszyscy ze szkoły. Troszeczkę się popłakałam, ale to nie dlatego, że mi się nie podobało tylko to raczej były takie łzy radości. Weszłam w głąb przyjaciół. Pierwsze kogo zobaczyłam, to Rudi:
-O cześć Rudy! To wy to dla mnie przyszykowaliście?-musiałam mówić dość głośno, bo muzyka grała naprawdę głośno.
-No tak. Właściwie tak, bo to ja wymyśliłem!-zaczął się przechwalać a ja dobrze wiedziałam, że to napewno nie on to wymyślił ale i tak dostał o demnie wielki i szczery uśmiech. Nagle ktoś zawołał do mikrofonu, a muzyka ucichła:
-No dobrze Kim, a teraz prezenty-no oczywiście... Jack
Weszłam na środek do Jacka, a on tylko się uśmiechnął i wskazał na kupkę prezentów stojącą na stoliku. Zaniemówiłam gdy zobaczyłam ile tego jest. Cały stół zapełniony. Znowu chciało mi się płakać bo znowu się wzruszyłam. Odebrałam od Jacka mikrofon i zaczęłam mówić:
-Dziękuję wam serdecznie, za tak dużą ilość prezentów i wogóle za to, że się pojawiliście-pomachałam do wszyskich-prezenty będę otwierać w domu z powodu tak dużej ich ilości. W takim razie bawmy się!-po tych słowach muzyka znów zaczęła grać i wszyscy rzucili się na parkiet. W zasadzie razem ze mną, bo akurat leciała moja ulubiona piosenka. Co prawda Jerry już mi mówił, że przy ludziach mam nie tańczyć bo jak to on określił " ruszam się jak galaretka " ale teraz wogóle mnie to nie obchodziło, bo przecież chodziło o to, żeby się dobrz bawić.
Po 2 godzinach zabawy, większość osób przestała tańczyć i w szczególności chłopcy poszli na piwo. Ja w tym czasie cała obolała już z tej imprezy usiadłam koło Julii na krześlę. Zaczęłam rozmowę:
-I jak? Podoba się impreza?-spytałam
-Tak, jasne jasne impreza jest super!-w jej oczach dostrzegłam niepokój i lekkie zaniepokojenie?
-Co się stało?-powiedziałam
-No bo Milton troszeczkę za dużo skonsumował piwa i można teraz powiedzieć, że jest pijany i jak tylko próbowałam się do niego zbliżyć i zatańczyć, to zaczynął się zachowywać starasznie głupio! Teraz się tak nudzę bo w kóło puszczają jakieś super utwory do tańca, a ja nie mam z kim-wyżaliła się
-Och Julio, to chyba w sumie nie jego wina nie? Troszeczkę się rozpędził, ale to nie znaczy, że ty nie możesz się zabawić-zapewniałm
-O czym myślisz-na te słowa pokazałam jej stół na którym było piwo-spróbujesz?
-O nie! To nie jest dobry pomysł-próbowała mnie przekonać
-Daj spokój! Troszkę się zabawisz i będzie okej
-No dobra, może masz rację-podeszłyśmy do stołu z piwem. Wzięłyśmy po puszce i zaczęłyśmy pić. I tak impreza zaczynała się dopiero rozkręcać. Co jakiś czas widziałam Jerrego troszkę pijanego, jak tańczył a potem, że tak powiem dobierał się do dziewczyn. Jednak za karzdym razem się mu to nie udawało. Eddiego praktycznie wogóle nie widziałam na imprezie. Może wcześniej wyszedł? Rudi balował na całego! Zdziwiło mnie to bo przecież on ma 35 lat a my 18. Jack był w towarzystwie osób pijących, ale sość mało wypił jak by porównać z innymi. Ja poszłam się w tym, czasie przebrać. Gdy znowu wróciłam widzę? Julię? Tak to ona, ale co ona robi? Całusię się? Z kim? Ah... z Miltonem! I jednak troszkę piwa jej nie zaszkodziło-pomyślałam. Otwarłam jeszczę jedną puszkę piwa, tylko, że tym razem wypiłam ją sama. Kurczę co się dzieje. Muzyka ucichła. Ludzie przestali tańczyć. O co biega. Kolory świateł z kuli zmieniły swoje kolory z różnych przeróżny na czerwony. O co chodzi? W drzwiach stanęło dwóch męszczyzn ubranych jedynie w skąpe czerwone "bokserki" Jeśli tak moża to nazwać. Byli dość napakowani. Klaty mieli spoko. Weszli na scenę i wszystkie oczy spoczęły na nich. Jeden z nich zaczął mówić:
-No to gdzie nasza solenizantka?-tłum ludzi wskazał palcem na mnie a ja niechętnię się pokazałam. On znów zaczął mówić:
-A teraz się przypatrz, bo to specjalnie dla ciebie!-Krzyknął i zaczął się...... rozbierać? Przeraziłam się bo wogóle ich nie znałam. Na szczęście pod bokserkami mieli  czerwone stringi co źle wróżyło. Muzyka znów zaczęła grać. Tylko tym razem taka jakś jak do mnie do dancehollu. Źle mi to wszysko wróżyło. I miałam racje. Męszczyżni zaczęli tańczyć. Tylko nie tak normalnie w sęsie jak Jerry tylko zaczęli tańczyć striptiz. Takie różne kroki typu Shaki ii takie tam wyginania zadkiem. Już chciałam wybiec z dojo w zrobiło mi się wstyd, gdy nagle jeden podszedł do mnie i wciągnął na scene. Wszyscy wytrzeszczali gały. Wkońcu ten facet się odezwał:
-Ładne masz mini, idealne do tańca. A teraz pokasz co potrafisz!-Krzyknął na całą salę a ludzie tylko wytszeczali coraz bardziej na nas gały. Ja przez cały czas byłam na nie i mówiałam mu to ale on nie słuchał, ale w końcu mnie puścił. Zbiegłam ze sceny i poszłam do łazienki. Było mi tak bardzo wstyd. W łazience zobaczyłąm Grace, a ona zaczęła mówić:
-I jak z tancerzami? Seksowni co?-zaczęła
-Że co? To ty ich tutaj zaprosiłaś?-zapytałam
-Tak, ja bo chciałam, żebyś się trochę rozerwała-zaczęła ale jej przerwałam
-Oszalałaś! Wyszłam na totalnie głupią!-oznajmiłam
-Wiedziałm, że tak będzie, więc pomoę ci-powiedziała-masz i pij!
-Co to niby jest?-Spytałam się gdy tylko zobaczyłam, żę zaczyna coś wyciągać ze swojej torebki
-Jak to co? Alochol! Nie widziałaś nigdy! Przecież masz 18 lat nie?-spytała retorycznie i wepchała mi butelkę pod nos. W końcu się wkurzyłam i postanowiłam spróbować.
Tak po 15 minutach z łazienki razem z Grace wyszłam całkiem pijana. Waliło o demnie na kilometr. Postanowiłam już na nietrzeźwo iść zatańczyć.
**************************************************************************************
Ta Dam. Było ciężko ale jakoś jest ;) to dopiero pierwsza część ale powiem, że będą trzy ;D. Nie wiem czy ten rozdział się wam podoba bo szczeże mówiąc mi nie. Historia jest taka jaka miała być ale jakoś tak mi nie bardzo przypad do gustu więc proszę, wyraścię opinię :)! Następny będzie jutro o 22 chyba, że kochana Iza zrobi mi szantażyk to wtedy będzie wcześniej! Mam do was pytanie! Jak tam w szkole? Są już jakieś pały? Bo u mnie niestety tak... z zachowania... a jak u was stoi z ocenami?
Loffam was:* I mam nadzieję, że jak nadal będziecie pisać takie miłe komentarze to blog skończy się 50 rozdziałem :D dziękuję wam za 3000 wejść! Dobranoc Nat&Ew

czwartek, 13 września 2012

Rozdział 4


roz. IV


 Obudziły mnie hałasy dobiegające z dołu. Na palcach, by dowiedzieć się co to zeszłam schodami w dół. Hałasy dobiegały z kuchni. Postanowiłam to sprawdzić. Podeszłam bliżej kuchni i omal nie wybuchnęłam płaczem:
-Mamo! co ty tu robisz?-zapytałam z wielkim uśmiechem na twarzy jednocześnie przytulając ją
-Oh córcia... przecież jutro twoje urodzinki! Musiałam przyjechać, nie opuściłam bym takiego ważnego wydarzenia bo przecież kończysz 18 lat!
-Tak mamuś a swoją drogą, na dziś do domu zaprosiłam przyjaciół, nie będzie ci przeszkadzać?-spytałam moją rodzicielkę
-Nie będą przeszkadzać, ale wiesz... ja przyjechałam tutaj nawet bez taty i już jutro muszę wracać w nocy więc i tak mnie nie będzie-oznajmiła
-Co?-spytałam lekko wkurzona, bo przecież jak ona to sobie wyobraża? Przjeżdza do mnie na urodznki, daje prezent i znów znika?
-Tak, niestety alę muszę. Wiem to trochę nie w porę ale zajrzyj do torby i sprawdź co ci kupiłam-powiedziała wzkazując na niebieską torbę, która leżała na stole.
Podeszłam do stolika, otworzyłam torbę, a w niej ujżałam co? Nowiutki I Phone z zielaną obudową i wielkością kartki A4.
-Mamo! Dziękuję ci za to!-powiedziałam jednocześnie tuląc się do niej i przyglądając się nowej "zabawce" bo przecież dobrze wiedziałam, że kupiła ją tylką dlatego, żeby zakryć to, że już jurto znów jej nie będzie.
-Mamo! Ty możesz już się zająć dekoracjami i tortem a ja pójdę na górę przygotować strój-powiedziałam retorycznie i nie czekając na odpowiedź rodzicielki pobiegłam do pokoju.
Hmm... Goście przyjdą pod wieczór? No tak bo przecież przyszykowali coś w dojo, no to może po tej całej imprezie przyjdźiemy do domu-pomyślałam. No dobra a teraz do sedna; w co ja się uborę? Chyba szykuje się na niezłą impre bo to przecież 18. Trzeba by zorganizować alkochol? Nie, napewno Jerry już się tym zajął. No alę co załóżyć? Możę spódniczkę mini? Nie, przstarzałe. Kurde nie mam co ubrać-powiedziałam na głos wyrzycając wszystkie ciuchy z szafy. Muszę iść do sklepu. Włożyłam wszystkie ciuchy spowrotem do szafy tylko tym razem ich nie składając. Nie chciało mi się! Poszłam do łazienki i wzięłam zimny prysznic bo dziś zapowiadali dość ciepły dzień. Ubrałam się w krótkie zielone szorty i żółtą bokserkę. Wosy upięłam w wysokiego koka i byłam gotowa do wyjścia. Z wszyskich zamyśleń wyrwało mnie to, że ja dziś mam SZKOŁĘ! Zapomniałam! Która jest? CO? JUŻ 11.47? Przecież jak mogłam zapomnieć o szkole!
 Pobiegłam do kuchni z niewyraźną miną:
-Mamo! Zapomniałam o szkole-powiedziałam prosto z mostu
-Och Kim. Przecież dobrze wiem, że i tak byś nie poszła więc już zaniosłam usprawiedliwienie twojej nauczycielce i masz jak to się mówi "wolne"-powiedziała, czym naprawdę mocno mnie zaskoczyła
-Dziękuję ci mamo!-powiedziałam i przytuliłam ją naj mocniej jak tylko protrafię po czym zasięgłam po moją torebkę z kluczami, telefonem i pieniędzmi, a na wyjście rzuciłam mamie zwykłe "cześć" i poszłam odpalić moją furę. Wyjechałam. Była 12.15. Pojechałam do najbliższego centrum handlowego. Weszłam do mojego ulubionego sklepu i zaczęłam przebierać w ciuchach. Zkompletowałam całkiem niezły  strój. Po namyśle postanowiłam go kupić, ale jednak dobrze wiedziałam, że potrzebuję potem czegoś na zmianę. Wyszukałam całkiem fajną, obcisłą, czarną i krótką sukienkę bez ramiączek z kwiatem ( także czarnym ) umieszczonym po prawej stronie. Postanowiłam kupić oby dawa stroje. Rachunek za ciuchy wyniósł coprawda 1756 dolarów ale i tak jak na mnie to jest bardzo mało. Wyszłam ze sklepu i skapłam się, że do mojej czarnej sukienki, potrzebuję jeszczę jakiś butów. Weszłam do innego sklepu tym razem przeznaczonego tylko na buty. Ponieważ dobrze wiem, że jak na imprezie będzie piwo to będą także i tańce i źle będzie tańczyło mi się na szpilkach więc poszłam na baleriny. Po pierwszym rzucie oka wybrałam takie słodziutkie granatowe prawie że czarne baletin z kwiatem. Kupiłam je i wyszłam z centrum bo wiedziałam, że mam już wszystko. Pojechałam do domu ale zanim jednak wysiadłam z auta spojżałaam na zegarek. Dochodziła 15. Ale czasochłonne są te zakupy. Weszłąm do domu i od razu jak na skrzydłach poleciałam przymierzyć rzeczy które kupiłam. Weszłam do pokoju, torbę postawiłam na łóżku i kolejno wyciągałam z niej ubrania. Kiedy już założyłam stroje które kupiłam w myślach mówiłam sobie "perfekt" przeglądając się w lustrze. Potem chciałam już mniej więcej przypasować fryzury do stroi. Ja ogólnie nie mam zbyt wielkiego talentu by ułożyć jakoś strasznie super włosy, więc zadzwoniłam po fryzjerkę i makijażystkę. Umówiłam się na 17. To już za pół godziny. Poszłam do łazienki wziąść prysznic i ogarnąć się by na urodziny wypaść perfekcyjnie. Wyszłam po jakiś 15 minutach. Chciałam zobaczyć jak mamie idą przygotowania więc postanowiłam zajrzeć do niej. Zeszłam po schodach i dech w piersiach mi zatkało. Jakie dekoracje. A tu? Wstęga, peło serpentyn, a jak wygląda pokój gościnny? Zajżałam do nie go. Stoły, stołki i co tylko! Napoje, przekąski. Miejsce chonorowe. Krzesło z napisem: "Królowa jest tylko jedna".
Zaniemówiłam z wrażenia. Poszłam poszukać mamy i podziękować jej. Zastałam ją w sypialni pakującą swoje rzczy w walizki
-Mamo! Dziękuję, ci za te strojenia, jesteś kochana! Szkoda tylko, że już się zbierasz-posmutniałam
-Proszę bardzo curuś. Tort jest w lodówce. WIem, że dasz sobie radę. Ja za 30 minut wyjeżdżam na lotnisko, a ty musisz już iść bo fryzjerka nie będzie czekać-powiedziała uświadamiając mnie, że ktoś dzwoni do drzwi. No tak fryzjerka. Pobiegłam otworzyć. Wpóściłam kobietę do środka a ona w bardzo krótkim tempie rozłożyła wszyskie narzędzia potrzebne do zrobienia fryzury. Używała tony lakiery, robiła takie ruchy jakich nigdy w życiu bym nie powtórzyła na moich włosach. Kiedy skończyła, zabrała się za mój makijaż. Pokazałam jej mój strój i postanowiła zrobić makijaż tak, by pasował do obu stroi. Skończyła. Wypóściłam ją z domu. Całe to upiększanie trawało jakieś pół godziny? Szybko poszło! Mama akurat już skończyła się pakować i miała zamiar wyjść ale przed tym jeszcze się pożgnałyśmy:
-Pa mamo! Będę za tobą tęsnić! Pozdrów tatę!-powiedziałam
-Dobrze, przekaże. Wiem, że dasz sobię radę. Ja już idę. Ślicznie wyglądasz-pożegnała się i wyszła z domu. Zamknęłam za nią drzwi. Pobiegłam na górę ubrać mój strój( <<<Strój>>>). Drugi strój zawiesiłam na wieszak i poszłam z nim do samochodu. Przyszłam z powrotem i zaczęłam się stroić. Włożyłam sukienkę, buty, kolczyki, pierścionki, bransoletki i jeszce lekko się poperfumowałam. A teraz naj ważniejsze. Miało być na sam koniec i jest: trzeba przejrzeć się w lustrze! Odsłoniłam lustro i prawię bym nie zemndlała. Wyglądałam bosko. Jak prawdziwa królowa. Tylko taka młoda (xd). Sukienka pasowała idealnie. Włosy miałam upiętę tak jak pokazane było na zdjęciu, a do tego wpięty kwiat. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam. Przed drzwiami stała cała moja paczka ( Jack, Jerry, Milton z Julią i  Eddie  ) Zdziwiło mnie to trochę bo nie było z nimi Rudiego. Może nadal jest obrażony? Nieważne! Pierwszy odezwał się Jack:
-Łał Kim! Wyglądasz... wyglądasz .........bosko-trochę się zaczerwieniłam
-Tak to fakt, masz bardzo ładną sukieneczkę-dołączył Jerry na co dostał ode mnie spojżenie typu "nie zadzieraj, bo pożałujesz".
-To co idziemy?-zaproponowałam
-No tak,...... ale bo my chcieliśmy, żebyś .........najpierw z nami pojechała........ do dojo-Jack znów zaczął się jękać.
-Tak, wiem. No to co idziemy?-zapytałam na co wszyscy popatrzyli się na mnie pytającym wzrokiem-Tak wiedziałam o tej imprezie, ale nie psujmy atmosfery. A poza ty wy jesteście pieszo?
-Kim, jak zawsze nie uległa. Tak jesteśmy pieszo, a co?-spytał Jerry
-No to wio do samochodu-zaproponowałam, tylko jest jedno ale.... będzie ciężko z miejscami
-Nic się nie dzieję. Ty poprowadzisz, ja będę siedział z przodu, Milton, Eddie i Jerry z tyłu, a Julia usiądzie na kolanack Miltona-wreszcie Jack się wysłowił
-No Okej. To chodźcie-powiedźiałam i wskazałam palcem na kabriolet stojący przed domem.
*************************************************************************************
Gotowe! Cieszycie się? Dość długi, ale to jest rekompensata za wcześniejszy, taki krótki :D. Następny będzie już jutro równo o godzinie 22 bo ogólnie piąty rodział będzie, aż w trzech częściach ;) cieszycie się? Czyli jutro pierwsza część, po jutrze druga, a po po pojutrze trzecia :) Pasuje? Mam nadzieję, że tak :* Proszę, dawajcie komy bo to naprawdę motywuje do pisania. Aha zapomniała bym dodać, że gdyby nie Iza to ten rozdział nie został by dodany dzisiaj... był by jutro. I w taki wsposób cały grafik jest o jeden dzień do przodu :). Co do tego rozdziału: Chyba fajny? Sama nie wiem...-_-  Loffam was :* całusy ;** Nat&Ew

poniedziałek, 10 września 2012

rozdział 3


 roz. III




 W KNAJPIE:
 Zajeliśmy miejsca przy oknie na czerwonych fotelach. Milton siedział z Eddiem na przeciwko nas, a nasz kochany latynos wcisnął się po między mnie a Jacka. Zaczęliśmy rozmawiać:
-Ej no, coś chyba jest nie tak!-zaczęłam
-Czy ja wiem, Rudy po prostu się na nas wkurzył-błyskawicznie odpowiedział Milton
-No tak, ale on nigdy nie miał takiego fioła i nigdy też tak bardzo się na nas nie wkurzył!-prawie że wykrzyczałam
-Okej, okej. Po pierwsze wyluzuj i się ucisz bo ludzie na nas patrzą-powiedział dość nie miłym tonem Jack
-Dobra jak chcecie, ja tam idę zadziałać-powiedziałam na co od Eddie'go dostałam spojżenie typu "wariatka".
-Tak, a niby co chcesz zrobić panno mondralińsko-wciął się Jerry
-Oj wy już dobrze wiecie...-rzuciłam i błyskawicznie wyszłam z kanajpy zostawiając chłopaków rozkojażonych.
Miałam pewien pomysł by szpiegować Rudi'ego i zobaczyć o co tak naprawde się wkurza.

rozmowa chłopców:
-Ej, co ona ma zamiar zrobić-spytał Milton
-Nie wim byle nie poszła tylko do dojo, bo dowie się wszystkiego-powiedział zaniepokojony Jerry
-Napewno nie pójdzie, przecierz chyba nie jest taka uparta, nie?-powiedział Eddie
-Tobie to ona może się wydawać tylko taka dobra, ale naprawdę jak już się czegoś uweźmie to nie odpuści-zaprzeczył Jack

Punkt widzenia głównej bohaterki:
Postanowiłam zakraść się do dojo tak cicho by nikt mnie nie zobaczył ani nie usłyszał. Delikatnie uchyliłam drzwi do pomieszczenia i skryłam się za ścianą na której stały puchary i medale. Wychyliłam się za ściane by zobaczyć co się dzieje a przed moimi oczami pojawia się... co? Dekoracje? Na jaką okazję? Po co, przecież dojo jest zawieszone na miesiąc! O co chodzi? To jedyne myśli jakie wędrowały mi w tej chwili po głowie ale z zamysłu wrwał mnie głos Rudi'ego. Chyba rozmawiał przez telefon. Postanowiłam pdsłuchać. Wiem to nie ładnie i chamsko ale tak bardzo ciekawiło mnie o czym będzie rozmowa, więc jednak się zdecydowałam:
-Tak, jasne. Kim się nie dowie. Będę uważał! Pilnuję tego dojo tak, że nawet myszka się nie wkradnie-myszka się nie wkradnie? Tak jasne a co ze mną-pomyślałam
-Dobrze, tak będzie na jutro-co będzie na jutro?-pomyślałam, gdy nagle do głowy wpadła mi myśl! Przecież kto wiedział, że ide do dojo. Nikomu nie mówiłam, ale... ale chłopcy musieli się domyśleć. Nadal jednak jedna myśl mi utkwiła w głowie: Skoro to dla mnie to chociaż z jakiej okazji?
Rudi rozłączył się i zwrócił się w kierunku swojego biura po czym jak strzała wbiegł do niego zamykając za sobą drzwi.
Wreszcie gdy byłam pewna, że nikogo nie ma, postanowiłam wyjść z ukrycia. Mój wzrok zatrzymał się na kolorowych dekoracjach leżących w kartonowym pudle na środku maty. Byłam bardzo ciekawa co tam piszę, ale gdy tylko odplątałam długą i szeroką wstęgę, prawie że niezaniemówiłam. Było na niej napisane:
"Wszystkiego najlepszego i wspaniałej 18"
Szczeże mówiąc prawie bym nie zamndlała bo przypomniało mi się, że przecież dziś to 12 wrzesień, to znaczy, że jutro moje urodziny! Kompletnie zapomniałam o tym! Za dużo rzeczy na głowie i chyba dlatego! Bardzo się cieszyłam, że moi drodzy przyjaciele nie zapomnieli o mnie. Nie chciałam, żeby Rudy mnie zobaczył więc postanowiłam czym prędzej opuścić dojo. Poszłam po samochód rozmyślając, czy mam oznajmić chłopaków o tym, że wszystko widziałam, czy nie. Jednak stanęło na nie, bo chciałam zobaczyć jak to jutro będzie wyglądało "moje przyjęcie". Moim kabriolecikiem pojechałam do domu. Gdy dojechałam, mój samochód zostawiłam w garażu i poszłam do domu. Z torebki wyciągnęłam klucze i weszłam do środka. Za sobą zamknęłam drzwi i pobiegłam do swojego pokoju, ale zanim jeszczę całkiem się "rozgościłam" napadła mnie myśl: a co by się stało jak na parę dni na noc poszła bym do Grace? Jednak myśl minęła. Usiadłam na łóżko i wzięłam laptopa. Włączyłam facebooka. Żadnej nowej wiadomości? Już od paru dni jakoś nikt do mnie nie pisze. Może to przez jutro? Och nie wiem. Nie, ktoś jest dostępny... Jack? Postanowiłam do niego napisać:
*Hejka Jack
**O cześć, powiesz mi coś o tym twoim planie, którego nie raczyłaś opowiedzieć nam w knajpie?
*A tam, długa sprawa, nie będę ci tego tłumaczyć :D
**Jak chcesz, a tak wgl. pamiętasz, że jutro masz urodziny? ;)
*A tak, w zasadzie coś przeleciało mi przez uszy. A tak właściwie, strasznie mi się nudzi samej w domu. A może jutro po szkole przyjdziecie do mnie do domu na urodziny? :*
**Tak, jasne. Razem z chłopakami myśleliśmy już o tym ale nie byliśmy pewni czy masz czas... :( ale OK powiem chłopakom
*Mam czas, a nawet dużo, dobra, nie doczekam się jutra i ja już kończę bo późno!
**Dobra ja też idę, dobranoc ;*
*Papa ;***

Wyłączyłam laptopa i właśnie w tej chwili coś znowu sobie uświadomiłam: Przecież na jutro zaprosiłam gości. Muszę coś przygotować! Jakieś dekoracje i wogóle. Hmm... no nic, jest już póżno i idę spać. Zaloże się, że jak jutro się obudzę, wymyślę coś fajnego.
Przebrałam się w moją kochaną "piżamkę" i poszłam spać.
************************************************************************************************************
No i gotowe! Przepraszam was za moją długą nieobecność na blogu ale jak to się mówi: problemy rodzinne. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Bardzo wam dziękuję za takie miłe komentarze z waszej strony. Kocham was :*. Co do tego rozdziału: taki sobie, troche krótki ale w następnym rozdziale rozwiąże się dużo takich "niepewności" w związku z urodzianami. Do Izy: Ja już napisałam rozdział i teraz czekam na cb, aż odwiesisz bloga :D a teraz wracamy na ziemię: polecę wam bloga, naprawdę wspaniałego i ciekawego który też zasługuje na większe zainteresowanie z waszej strony :) <<<KLIKNIJ<<<
Dziękuję wam za ponad 2000 wejść ;) jesteście kochani. Postaram się następny rozdział napisać na pojutrze, ale nię obiecuję, bo jak już się przekonaliście z mojej strony to są tylko takie obiecanki cacanki, wybaczcie :). Piszcie też nowe roz. na swoich blogach bo przez ostatni tydzień tak jakoś wymarniało :( ale wiem dobrze, że za jakiś czas się poprawicie i zasypiecie mnie rozdziałami :) Pzdr. Nat&Ew <3

piątek, 31 sierpnia 2012

Powiadomienie

Cześć! Mam dla was informacje i nie wiem czy się wam spodoba. Może na początek zacznę tak:
Rozdział trzeci będzie dopiero jutro, a teraz do sedna. Niestety po ciężkich przemyśleniach rozwiązuję działalność Natalii  na tym blogu. Oczywiście to nie znaczy, że go zawieszam. Rozłączyłyśmy się dlatego, że ona jednak bardziej interesuje się spasowaniem Severusa i Hermiony z Harry Pottera ( podam wam link jutro pod rozdziałem ) Nadal ona tak jak i ja będzie wspomagać mnie pomysłami i krótko rzec nadal jesteśmy jedną "firmą". Mojego pseudonimu nie zmieniam jak ona i też. Naprawdę przepraszam. Teraz ten blog jest wyłącznie moją własnością, ale mam nadzieję, że to wam nie przeszkadza :) Dziękuję wam za te wszystkie pozytywne komentarze :D mam nadzieję, że zrozumiecie. Pzdr. Nat&Ew <3
Ah... Zapomniałabym... Chcę wam jeszcze zareklamować jeden blog który też zasługuję na większą oglądalność :D  <<<KLIKNIJ TU>>>

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

rozdział 2


roz II




Obudził mnie dzwonek telefonu. Dzwoniła Grace. Jest moją najleprzą przyjaciółką, której zawszę się z wszystkiego zwierzam. Odebrałam telefon:
-Kochana! Czemu wczoraj nie zadzwoniłaś? Przecierz wysłałam ci sms-a!-zaczęła się drzeć do telefonu
-Spokojnie! Ja dopiero teraz wstałam-uspokoiłam ją
-Co, przecierz już 13, chyba oszalałaś, brałaś coś?-powiedziała poważnie, ale ja wzięłam to za żart
-No oczywiście, że nie! Tylko trochę jestem zmęczona, chyba nadal mam kaca po imprezie
-No dobra, wiesz co już cię nie męczę, ale co z dzisiejszymi zakupami?
-Odwołane, Rudy dowiedział się o tej imprezie i napewno nie jest zadowolony i chyba raczej lepiej będzie jeśli się stawię w dojo na trening
-Dobra, trzymaj się, a swoją drogą ta impreza była wyczesana
-Tak fakt! Chyba nawet chciałabym to powtórzyć
-Tak ja też
-Do zobaczenia
-pa-Grace rozłączyła się.
Wstałam z łóżka, pościeliłam je, wyciągnęłam ubrania z szafy i poszłam do łazienki, żeby wziąść prysznic i ubrać się. Założyłam na siebie niebiesko-biały luźny top, długie czarne rurki i pomarańczowe sandały na wysokim koturnie. Włosy upięłam w luźny warkocz z prawej strony, umalowałam się delikatnie używając jedynie tuszu i błyszczyka. Poszłam do kuchni by zrobić sobie coś do jedzenia, jednak gdy tam doszłam przyszło mi na myśl, żeby przejść się na obiad do phila zaraz po treningu w dojo. Spojżałam na zekar, dochodziła już 15 a równo o tej godzinie zaczyna się trening.
Jak oparzona wybiegłam z domu zabierając ze sobą torebkę z pieniędzmi, kluczmi, telefonem i prawojazdy. Zamknęłam drzwi domu na klucz i pobiegłam do garażu po moje kochane autko. Odpaliłam mój kabriolecik i ruszyłam w drogę. Dojazd zajął mi równo dziesięć minut, więc byłam na akurat na czas.
Otworzyłam drzwi dojo. Niestety na moje nieszcęście trening już się zaczoł:
-Kim! Nareszcie jesteś-zaczął Rudy-idź się przebierać i dołącz do nas-powiedział dość spokojnym głosem, ale jednak bałam się jego reakcji.
Poszłam do przebieralni. Ubrałam strój karate. Weszłam na salę gdzie ćwiczyliśmy:
-Dobra dzieciaki, dobierzcie się w pary. Dziś będziemy walczyć przeciwko sobie-oznajmił
Karzdy w ciszy wybrał sobie partnera do ćwiczeń. Eddie z Jerrym, Milton z Rudym, a ja z Jackiem.
Karzdy miał swoją walkę. Jerry wygrał z Eddim,Rudy z Miltonem ( co było do przewidzenia ), a Jack ze mną chociasz wiedziałam, że niedawał w walce z siebie stu procent co mnie dość zdziwiło. Nikt podczas treningu do nikogo się nie odezwał jeśli nasz sensei nie nakazał. Szczeże byłam oburzona na przyjaciół, ale wiedziałam, że coś się stało, tylko niewiedziałam co. Nawet ja już się z tego wszystkiego nieodezwałam. Trening trwał przez dwie godziny i wkońcu się skończył. Gdy tylko Rudy poszedł do przebieralni, a potem do swojego biura, wreszcie Jerry odezwał się pierwszy:
-Whoooooooooo, taka niezręczna cisza, a wszystko dlaczego? Dla tej durnej imprezy, nie no nie była durna była fajna, ale durna, tylko fajna-Jerry często czegoś nieogarnia i chyba tu też była taka sytuacja
-Co? A co się stało?-spytałam zdziwiona
-Ta impreza-zaczął Milton
-Rudy nadal jest na nas zły-dokończył Eddie
-Tak, a teraz do tego, tak się wkurzył, że zawiesił nasze treningi na miesiąc za tą jego głupią mini figurkę Bobbiego Wassabiego, co dostaliśmy po rostopieniu tej dużej woskowej figury-dodał Jack
-Że co? Zawiesił nas? Ale jak on... przecież... na miesiąc?-zmieszałam się
-Tak, na miesiąc, a to był nasz ostatni trening... Następny za miesiąc-utwierdził mnie w przekonaniu Jerry
-Ale to chyba nie fer?-zezłościłam się
-Powiedział, żę jak będziemy się sprzeciwiać to zawiesi na dwa miesiące-uprzedził mnie Milton
-No to co? Chyba wracamy do domu?-Eddie zrobi smutną minę wypowiadając te pytania
-No tak! Idziemy, co tu po nas... Idziemy razem?-zapytał Milton
-Wiecie co? Mam auto, mogę was podwieść-zaproponowałam
-Ok-wykrzyczeli chórem
Karzdy z nas poszedł się przebrać. Gdy wszyscy byli gotowi, wyszliśmy z dojo. Wsiedliśmy do auta, ale zanim ruszyłam Jack wyprzedził mnie:
-Słuchajcie! Nie może tak być! Miesiąc bez karate? No dajcie spokój. Proponuję iść do phila, coś zjeść i obgadać całą tą akcję z tym zawieszeniem-po tych słowach automatycznie przypomniałam sobie, że miałam taki zamiar zaraz po treningu iść coś zjeść
-No może masz rację-wtrąciłam się, na co reszta kiwnęła tylko głowami na tak
Wysiedliśmy z auta i szybko pobiegliśmy do knajpy
************************************************************************************************************
Tadam... Ten rozdział miał być dopiero za 4 dni ale zostałam zainspirowana do pisania, więc wzięłam się w garść i proszę ;) Trochę nudny i o niczym, ale że tak powiem presja czasu. Następny rozdział najpóżniej za 4 dni chyba, że znów mnie coś albo ktoś zmotywóje, to wtedy wcześniej. Naszczęście mam już w głowie prawię cały 3 rozdział, lecz narazię się nie spieszę, ale mogę powiedzieć, że ten rozdział to tylko wstęp do dalszej akcji. Mam nadzieję, że się podoba. Bardzo proszę was o komentarze i znów polece wam blog, tym razem Jessicy Lotton <<<Kliknij tu<<< on też zasługuje na większe zainteresowanie :)
pzdr. dla was i całusy Nat&Ew <3

rozdział 1

roz. I



Obudziłam się. Było ciemno jak w jakimś grobowcu. Moje oczy jednak w krótkim czasie zdążyły się przyzwyczaić. Przestraszyłam się bo w końcu zrozumiałam, że nie jestem w domu. Chciałam się poruszyć, ale nie udawało mi się. Mięśnie zastygły, a gdy tylko się poruszyłam, ból paraliżował mi ciało. Z prawej strony łóżka na którym leżałam, dostrzegłam postać siedzącą na krześle. Jak się okazało nieznajoma osoba na widok, że próbuję wstać momentalnie zbliżyła się do mnie po czym od razu poznałam ją a raczej jego po tych cudnych czekoladowych oczach. To był Jack. Uspokoiłam się bo dobrze wiedziałam, że gdy on jest przy mnie jestem bezpieczna i zawsze to czułam, bo Jack choć nie jest dobrym chłopakiem, jednak jest najlepszym w świecie przyjacielem.
-Kim, żyjesz-spytał żartobliwie
-No chyba tak, ale nie wiem nie wiem... a może jestem trupem?-powiedziałam najpoważniejszym tonem jakim  tylko dało się powiedzieć na co chłopak odpowiedział z wielkim bananem na twarzy:
-To super, a tak właściwie nie dziwi cię gdzie jesteś?
-Hmm... a niech ja pomyślę... TAK, bardzo
-Jesteś u mnie w domu-na te słowa na mojej twarzy pojawił się uśmiech
-A po co ja tu jestem?-starałam mówić się ironicznie jednak mi się nie udawało
-No bo wczoraj...-nie dane było mu dokończyć gdyż trochę chamsko mu przerwałam:
-O nie, już pamiętam... a dziś? Co ze szkołą? Która godzina?-lekko się zmieszałam po czym przypomniałam sobie o wczorajszej imprezie w dojo. Chyba troszkę przesadziłam z drinkami...
-Po pierwsze uspokój się-lekko podniósł głos jednak zaraz się poprawił: 
-Dziś jest sobota, nie trzeba iść do szkoły i jest tak gdzieś po 11-oznajmił
-Ok, ale co z Rudy'm? Nie będzie na nas zły za tą imprezę?-zapytałam niepewnie
-Ojj... gdybyś tylko obudziła się jakieś pół godziny wcześniej to kazanie by cię nie minęło!-zaśmiałam się
-No dobra a pomożesz mi wstać bo chyba muszę iść do domu-chłopak w momencie zbliżył się do mnie, wyciągnął rękę a gdy tylko ją złapałam, pociągnął:
-Auuu!-syknęłam z bólu głowy
-Co ci jest?-powiedział z troską
-Głowa mnie boli!-znów syknęłam z bólu lecz tym razem głośniej
-Choć już lepiej, zabiorę cię do domu, bo jeszcze mi tu zemdlejesz-starał się być zabawny, ale mi nie było do śmiechu, po czym podniusł mnie i przeżucił przez ramie.
Jedyne co widziałam, to furtka domu Andersonów kiedy przechodziliśmy przez ulicę, jednak po jakiejś chwili zniknął za innymi domamy. W końcu jednak doszliśmy, a raczej Jack doszedł. Postawił mnie na chodniku przed furtką mojego ogrodu:
-Dobra jesteśmy-zapowiedział
-No widze, a no i dzięki za przeniesienie mnie, a swoją drogą jesteś całkiem wygodny-uśmiechnęłam się na co on odwdzięczył się tym samym
-No to chodź-powiedział otwierając furtkę
-A może wszedł byś do środka?-zaproponowałam i zdziwiam się bo nagle głowa przestała mnie boleć
-Nie, nie, ja już spadam bo nie chcę przeszkadzać, a zresztą chyba głowa cię bolała?-popatrzał na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczkami z miną uwodziciela
-Nie przeszkadzasz, bo i tak moich rodziców nie ma w domu, a głowa jakoś tak przestała mnie boleć-oznajmiłam
-Nie, wiesz co, zostaw tą propozycje na kiedy indziej to może skorzystam następnym razem-zaproponował
-Ha ha ha... No nie wiem, muszę się zastanowić
-Dobra ja już lecę!-Jack założył kaptur swojej bluzy na głowę i w jakieś dziesięć sekund zniknął moim oczą zaraz a rogiem następnej ulicy
-Pa, do zobaczenia w dojo Jack-powiedziałam sama do siebie
Wyciągnęłam klucze do domu z torebki i otworzyłam drzwi. Pobiegłam zaraz do swojego pokoju nie zamykając nawet drzwi na zamek. Weszłam do pokoju, położyam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Myślałam o moich rodzicach i kiedy oni przyjadą, bo przecież tylko zostawil jakiś tydzień temu kartkę, gdzie napisane było:
"Curuś, jadę z tatą na delegację w związku z podjęciem nowej pracy. Dzwoń kiedy chcesz. Wiemy, że dasz sobię radę. W razie czego zostawiliśmy ci kartę kredytową więc możesz korzystać w ciężkich sytuacjach. Postaramy się być jak najwcześniej, ale miesiąc napewno musisz przeżyć bez nas. Kochamy cię. Mama i tata."
Rodzice pojechali a raczej polecieli do Włoch... Och jak ja bym chciała też tam jechać, ale ostatni rok i koniec tej szkoły. Nie mogę opuścić takiego ważnego wydarzenia, przecierz to liceum.
Rozmyślałam tak jeszczę przez dobre pół godziny i w końcu zdecydowałam się zadzwonić do mamy. Wzięłam telefon i wybrałam numer:
-Cześć mamo! To ja Kim!-powiedziałam
-O hej córuś! Jak u ciebie?
-A dobrze i jak z tą całą delegacją?
-No wiesz co właśnie jestem na przerwie w spotkaniu, ale już wołają na salę. Muszę kończyć, pogadamy kiedy będzie czas. Kocham cię pa
-Pa mamo kocha...-nie zdążyłam  dokończyć gdyż mama się rozłączyła
Och mamo! Tęsknię za tobą, nie rozumiesz?-powiedziałam pod nosem
Było już póżno, więc postanowiłam się przebrać i iść spać. Jeszcze zaim się położyłam, włączyłam komputer i weszłam na facebooka. Żadnej nowej wiadomości. Wyłączyłam laptop i poszłam spać. W mgnieniu oka zasnęłam.
************************************************************************************************************
Gotowe, nareszcie. Przepraszam was, że tak długo nie wstawiałam rozdziałów ale coś z internetem się u mnie zchżaniło. Mam nadzieję, że rozumiecie, jednak obiecuję, że następne rozdziały co 4 dni, ale muszę otrzedz: w roku szkolnym będę dodawać jeden roz. co sobotę. Mam nadzieję, że się nie obrazicie.  Chciałabym wam polecić blog Izy, bo naprawdę jej historie mocno motywują do pisania: >>>Kliknij tu<<<. Proszę was o szczere komentarze w związku z blogiem i rozdziałami. Aha, zapomniałabym... Tak, pisałam, że ten roz. ma was zaskoczyć i miał, ale zupełnie zmieniłam historię i mój pomysł, ale obiecuję, że chociaż ten nie bardzo mi się podoba bo jest nudny, to następne będą O NIEBO lepsze :) Pzdr. Nat&Ew <3

piątek, 17 sierpnia 2012

Wstęp i pierwsza notka, o mnie

  Cześć, jestem Ewa. Bardzo spodobały mi się blogi z opowiadaniami Moniki LINK LINK, jak i też aleXandry LINK, więc pomyślałam, czemu i ja mam nie spróbować. Będę opowiadać o moim ulubionym serialu "Z kopyta" ( Kickin' it ). Opiszę tu historię dwojga głównych bohaterów serialu - Jack'a i Kim. W czasie tego opowiadania, aby było mi łatwiej wcielę się w postać Kim. 
Bohaterów nie zmieniam, lecz w trakcie pisania dodam ze cztery osoby, ale o nich dowiecie się czytając mój blog. Jest jedna różnica jeśli chodzi o bohaterów. W moim opowiadaniu mają po 18 lat, więc jeśli będą wam przeszkadzać typowe sceny miłosne to proszę w ogóle nie czytać tego bloga. Pierwszy rozdział, który opublikuje, może trochę was zaskoczyć, ale chcę dobrze i ciekawie zacząć tę historię, żeby jak najlepiej się ją czytało. 

Parę słów o mnie:

Tak jak wcześniej mówiłam, jestem Ewa. Mam 13 lat. Bardzo lubię pisać, a pani z Polskiego powiedziała, że mam talent i dlatego chcę  spróbować sił w pisaniu. to opowiadanie piszę razem z moją najlepszą przyjaciółką - Natalią ( 13l. ). Dzielimy się obowiązkami w związku z tym blogiem: Ja ( Ewa ) piszę i wymyślam całe to opowiadanie, a Natalia umieszcza je na stronie. Bardzo mnie wspiera głupimi, ale także i dobrymi pomysłami na rozdziały.
Mam nadzieję, że spodoba wam się. Pierwszy post z opowiadaniem, w ciągu 3dni, a nowe rozdziały będą regularnie dodawane co 4dni. Nasz wspólny pseudonim: Nat&Ew.
Bardzo was proszę dawajcie komentarze, bo to naprawdę motywuje do pisania i piszcie w nich co mam poprawić, jeśli chodzi o pisanie, bo zależy mi na waszej opinii. <3

                                                                                                                    Pzdr. Nat&Ew